Spacer jak wiele innych, ja i Majk.. jak za dawnych lat. "Majk!" i tradycyjne Majkowe "a mam cię w dupie"... "Maja..!", ha! Chciałabyś! "Majkello do mnie!", odwróci się po czym pójdzie dalej. "Majk, kurwo, raz! dwa..!" i pies przy nodze! PERFECTO! Cóż za ideał psa! Wrócił! Geniusz! Ludzie się patrzą na mnie jak na ostatniego zwyrola.. no jak można tak mówić do psa?! Co za potwór! Śmieszy mnie w sumie ten bulwers ludzi, lepiej by pies się odwołał na "kurwa" niż totalnie olewał odwołania właściciela, ale to moja subiektywna opinia. Idziemy dalej, osz fak! Zając! "Iie! Majkelku nie! Wracaj!" i pies w krzakach... "Ty głupia kutfo, wracaj tu! Raaaaz... dwaaa.." i pies znów wraca. Idziemy na jakieś pustkowie, padam na jakąś trawę zdychając, trzeba wyluzować, nie można się denerwować. JAK JA NIENAWIDZĘ TEGO PSA! Czas na rozkminę.. Czego i jak bardzo jej nienawidzę..? Jak ja nienawidzę owczarków! Co mnie podkusiło na nie?! Majk? To kwindesencja cech których nienawidzę! Nie chrumkaj! Spadaj w krzaki! Teraz się łasisz?
Zdycham tak może godzinę, rzecz jasna dalej myśląc o nienawiści do własnego psa. Buddo! Jak można takie coś trzymać w domu?! Kozaczka jak trzeba się postawić mnie, ale jak coś sie dzieje to chowam się za Karasem, oj tak! Wyładowana, oblepiona suchą trawą wstaję, odwołuję Fonfa i idziemy w stronę domu... Jeszcze dobrze progu mieszkania nie przeszłam, a już pod nogami wije się glizda, ojojoj! Nosz kurna rok mnie nie widziałaś! Tak, skacz po mnie suko! Spadaj! Kuźwa, co mnie podkusiło na takiego psa? Wchodzę do pokoju, padam na wyrko, zdycham i myślę o nienawiści tym razem do Robaczka... Przecież nienawidzę owczarków... po co kupiłam drugiego?! Ja to potrzebuję PSA Z JAJAMI, a nie takie ciapciaki! Nocka się zbliża, wieczorny spacer.. no uznajmy, że nie było tak źle. Zdążyły mnie wnerwić tylko 2 razy. Po powrocie siedzenie do 1 w nocy przed kartką papieru, wena mnie łaskawie naszła... i tak wyszła z tego jedna wielka kupa. Czas nynu, kładę swój pusty łeb w poduchę, gaszę światełko,zakłądam słuchawki, włączam muzykę i zdycham, nie mijają 3 minuty i na łóżko wskakuje Fiflaren, oczywiście pcha się jak najbliżej głowy, wciska dupę w moją stronę. Majkel tylko na kontrolę - śpi? śpi! To idę do siebie..
Rano wstaję, cisza. Coś jest nie tak! Wychodzę na przedpokój, na lustrze kartka "wzięłam suki na dziełkę! Wrócimy wieczorem". Zacnie! Cały dzień opierdelingu! No pierwsze 2 godziny spoko, nic nie muszę robić, nic sie nie kręci pod nogami, nic nie irytuje... Nikt nie pcha się za mną do łazienki, mimo iż idę tylko na siku! Nikt nie sępi gdy jem, mimo iż wiedzą, że dostaną co najwyżej fakersem w pysk! Nikt nie nosi za mną butów! Nikt mnie nie irytuje.. tyyle szczęścia. No masz czego chciałaś! Spokój! Dlaczego mi ich brakuje? Przecież mnie irytują... nienawidzę w nich niemal wszystkiego.. Poprzeglądam sobie co na fejsbuku się dzieje, trzeba jakoś zabić myśli. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam przeglądać swoją oś czasu... Pierwszy start z Majkelem... A tu zdjęcie jak pojechałam po Flowkę.. Chyba ten kamień w mojej klatce piersiowej zaczął kruszeć, nie zdarza się to często. Jakoś tak wzięło mnie na wspomnienia. Ile z tymi psami przeszłam, lepsze i gorsze chwile.. Wypadek z ciężarówką Majkela, co to dla tego idioty taka ciężarówka?! Pechowy spacer nad stawy Fiflarena, ale jak dzielnie zniosła cały proces gojenia! Pierwsze owce z Majkim, przecież Majk zawsze da radę! Wtedy też mnie one irytowały? No raczej! Chyba nie potrafię żyć bez tych dwóch irytujących kreaturek.. Nienawidzę w nich wszystkiego, ale nie wiedząc czemu.. kocham je (zabolało napisanie tego, uwierzcie na słowo, 5 minut się męczyłam by to napisać!). Tego wieczora gdy wróciły nawet nie zirytowały mnie swoją radością na mój widok. Może i brak ludzi mi nie przeszkadza, ale brak towarzystwa tych zołz to najgorsza tortura dla mnie jaka istnieje. Nawet jeżeli swoimi zabawami zniszczą mi ukochaną gitarę, wyjebią ze stolika laptopa, potargają jakiś fajny szkic, nie odwołają się na spacerze bez "kurwy" w zdaniu... to i tak nie ma znaczenia, moje życie bez tych wybryków nie byłoby takie pełne.
A mnie wzięło na bezsensowne pieprzenie... Do tego ten prostacki język... No ale od czegoś tego bloga mam.
Pozdro z podłogi!
Skąd ja to znam :P na agilitkach muszę aż krzyczeć aby się zmotywował i o dziwo wtedy przyśpiesza xD Ej, świetne rysunki tworzysz! :D Chętnie bym zamówiła u ciebie taki rysunek na wygląd bloga :P :D
OdpowiedzUsuń