I chuj, miałam kończyć z blogiem, bo weny na cokolwiek brak, ale... Coś mnie natknęło, żeby "wrócić" w środowisko i zaraz mnie coś zainspirowało! No jak nie kochać psiarzy..? Choć serio wolałabym nie mieć weny, zdechnąć tego bloga... No ale muszę mieć gdzie przelać swój ból dupy! I nie, nie będzie to o hodowcy który został nominowany do nagrody "złotego buraka" no w tej sytuacji wystarczy krótkie zdanie - miałam rację! To ból zada o podwójne standardy w kwestii oddawania psów. No przyznam szczerze - zaskoczyliście mnie! Nie spodziewałam się po psiarzach takiego czegoś, do tej pory jak ktoś oddawał psa bo gówniak się urodził to hejty wszelakie dookoła, ale kiedy z takiego powodu oddaje osoba powszechnie lubiana to spoko, widocznie musi. Nie piję do samych gówniaków, nie ich wina... Mnie zastanawia czym kierowali się właściciele psów, skoro lubiani, cenieni, brani za świadomych właścicieli. Nie przewidzieli, że może się okazać że kiedyś ulegną instynktowi i będą chcieli dorobić się dziecka? Co wtedy z psem? Ej, serio. Ja akurat się taki czymś martwić nie muszę, ale przed kupnem Flow zadawałam sobie nawet takie pytania. Wiecie... pies nie żyje 2-4 lata jak szczur, trochę dłuższy przedział czasowy to jest i powinno się brać pod uwagę różne scenariusze. Zwłaszcza, ze to już nie są psy pierwszej świeżości, wyrobione, ze swoimi nawykami. Nie wierzę, ze to piszę... Mój pierwszy pies nie tolerował małych dzieci, mimo to moi rodzice jej nie oddali jak urodził się mój młodszy brat. Fakt, były trudniejsze chwile, bo Puśka nie znosiła tego gówniaka, ale dali radę. Moi rodzice nie byli i nie są wybitnymi psiarzami, nigdy nie interesowali się psią psychiką, szkoleniem... Buba była, bo ich pierwszy gówniak bardzo, bardzo chciał psa, z resztą moja matka nie uznawała domu bez psa, a zarazem uznawała też zasadę "trzeba wziąć odpowiedzialność za to co się bierze pod opiekę". Wiele mogę zarzucić moim staruszkom, ale nie tego, że nie nauczyli mnie szacunku do zwierząt. Dlatego dla mnie abstrakcją jest oddawanie psa z powodu gówniaka. Jak ma się zazdrosnego psa i ma się tego świadomość (zwłaszcza, że te psy jak pisałam wcześniej nie są już najmłodsze więc chyba właściciele dobrze je znają) to albo się odkłada niektóre plany na później albo chuj wie. Nie mam takich problemów. Tak, wiem co to zazdrosny pies.
I zgubiłam wątek... Mniejsza.
Tak więc, mam gdzieś linię obrony takich osób. Oddanie psa akceptuję tylko w ekstremalnych sytuacjach i spoko, zapewne te na które ostatnio wpadałam są właśnie nimi!
Pozdro z podłogi!
Walczyłam z zazdrością swojego psa do innych ludzi szczególnie dzieci... powiem Ci to był najgorszy czas. Mój brat ma dzieci, fakt faktem już wyrośnięte na tyle że wiedzą że psu nie robi się krzywdy, nie łapie się za ogon. No ale jak wzięłam Szastę to bratankowie byli jeszcze mali. 4-5 lat to jednak dziecko już pojmuje ale dwójka do dzieci i szczeniak ? Co prawda, Szasta kochała ich. Pozwalała na wszystko, ale po dłuższym czasie Szasta przestała dopuszczać bratanków do mnie. Zaczęła pokazywać zęby a czasem i warknąć. Potem zaczęła się zazdrość do innych osób więc walka się zaczęła. Miałam okazję do treningów - bratankowie i mała sąsiadka. Po roku czasu pies przestał wykazywać zazdrość, fakt faktem pożerało ją od środka ale zaakceptowała małe dzieci. Teraz siedzę spokojnie gdy jakieś małe dziecko się kręci w domu, Szasta wręcz chodzi jak cień za nimi. Wiadomo za nic potarmosi takie dziecko a jak jedzenie spadnie to czemu nie ? Pies szczęśliwy !
OdpowiedzUsuńNajważniejsze w tym wszystkim że wszystko się da zrobić ! Nawet zminimalizować zazdrość żeby właśnie, w tym wypadku nie oddać psa.
Chyba że ciąży alergia, sama się przekonałam i nie było wyjścia ale na tyle było dobrze że psa miałam koło siebie, na dworze. Ale nie został oddany. Chodź rozumiem osoby które NAPRAWDĘ MUSZĄ ODDAĆ PSA z powodu alergii :)
Pozdrawiam, Złoty Pies