W moim jakże "ciekawym" życiu bywają dni kiedy się cholernie nudzę. W ramach zabicia nudy zdarza mi się, że przeskakuję po randomowych psich blogach w poszukiwaniu jakiś interesujących mnie tematów. Wbrew pozorom wcale nie szukam mądrych, merytorycznych blogów, którym warto poświęcić czas by przerobić je od deski do deski, bo listę takowych mam w zakładkach i kiedy mam ochotę to je najzwyczajniej w świecie czytam, skupiam się na poszukiwaniach blogów... głupich. Ale nie głupich, w sensie pisane przez jakąś pięciolatkę która wiedzy o psach zbyt wielkiej nie ma, wyśmiewanie takich blogów to za niskie loty dla mnie, szukam blogów osób które próbują na siłę być autorytetem, mimo iż ich wiedza jest tak wybrakowana, że aż głowa boli i OKEJ, (nie) hejtujcie, nie każdy musi mieć kompletną wiedzę na każdy temat, też nie jestem ekspertem w dziedzinie szkolenia czy swojej rasy, wiedzę można uzupełnić, ja to wszystko wiem! Ale na litość Madzia.. nie kreujemy wtedy siebie na autorytet, zwłaszcza, że takowe osoby siedzą w tych tematach rok... dwa.. trzy? Więc okej, niech piszą publicznie swoje przemyślenia, popełniają błędy, ale niech do jasnej cholery nie robią z siebie wzoru do naśladowania i przyznają się do błędów, a nie na siłę udowadniają, że to oni mają rację. Wielcy, nieomylni, bo poczytali coś na forach, w internecie, podsłuchali coś u trenerów na treningach, ludzi ze środowiska i wielce, kurwa, specjaliści... Generalnie mam to gdzieś, co tacy ludzie wypisują na swoich blogach, swój rozum mam, ale chcąc, nie chcąc w internecie jest multum dzieci, które swoją wiedzę i opinię bazują właśnie z takowych miejsc jak fora, strony i... BLOGI. Osobiście nie wyobrażam sobie bazować swojej wiedzy na takim blogu jak mój, ale różni są ludzie...
Moim ulubionym punktem czytania takich pseudointeligentnych blogów są właśnie komentarze, przepełnionymi po brzegi wazeliną i od czasu do czasu anonimowy hejt (tyle odwagi!), ale gdy pojawi się komentarz z racjonalną krytyką to z góry jest gnojony przez autora bloga bądź usuwany, od czasu do czasu zdarza się kłótnia autora bloga z autorem tego komentarza gdzie bloger na siłę chce udowodnić swoje racje, w najzabawniejszym wypadku ostatecznym argumentem blogera jest, że on ma takie zdanie na ten temat i go nie zmieni. Po przeczytaniu hektolitrów wazeliny, i czasami czegoś mądrzejszego, zaczynam sie zastanawiać, jak powinnam na takowe komentarze reagować... Załamać się czy śmiać? To chyba nawet przykre, że są osoby, które ślepo przytakują takiemu blogerowi...
Moim ulubionym punktem czytania takich pseudointeligentnych blogów są właśnie komentarze, przepełnionymi po brzegi wazeliną i od czasu do czasu anonimowy hejt (tyle odwagi!), ale gdy pojawi się komentarz z racjonalną krytyką to z góry jest gnojony przez autora bloga bądź usuwany, od czasu do czasu zdarza się kłótnia autora bloga z autorem tego komentarza gdzie bloger na siłę chce udowodnić swoje racje, w najzabawniejszym wypadku ostatecznym argumentem blogera jest, że on ma takie zdanie na ten temat i go nie zmieni. Po przeczytaniu hektolitrów wazeliny, i czasami czegoś mądrzejszego, zaczynam sie zastanawiać, jak powinnam na takowe komentarze reagować... Załamać się czy śmiać? To chyba nawet przykre, że są osoby, które ślepo przytakują takiemu blogerowi...
Koniec końców, nie uważam, że wyrażanie na blogu swojej opinii i przemyśleń jest złe, kwestia w jakiej roli chcemy to robić. A im blog popularniejszy tym ponosimy większą odpowiedzialność za napisane słowo, dlatego czasami powinniśmy połamać palce na klawiaturze (bądź jak kto woli pogryźć sobie język), a nie pisać niektórych rzeczy, a już na pewno nie stawiać siebie w roli autorytetu zwłaszcza, gdy jesteśmy tzw. lajkami, to chyba nie jest wstyd być lajkiem? Każdy nim kiedyś był. Nabywaj cierpliwie wiedzę, a może za kilka lat faktycznie będziesz jakimś wartościowm autorytetem.
Pozdro z podłogi!
Pozdro z podłogi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz