poniedziałek, 30 marca 2015

Wiosna... czyli o powrocie pecha

Kto nas śledzi ten wie, że tamten rok nie był najszczęśliwszym dla nas rokiem pod względem zdrowotnym, ten rok zapowiada się tym samym ale razy dwa. Tydzień temu na psiakowym spacerku moja Flowi miała "szczęście" rozciąć sobie łapę (a przy okazji 2 ścięgna odpowiadające za zginanie palców) na jakimś szkle w trawie. Jest opcja, że jak ścięgna nie wrócą do poprzedniej formy, Flowka nie będzie w stanie uprawiać sportów na takim poziomie o jakim marzyłam (choć to najmniej ważne). Na szczęście następnego dnia po zdjęciu usztywnionego opatrunku zauważyłam, że młoda zgina łapkę, czyli jest szansa że jeszcze pobiega przy owcach ;) Jedyny pozytywny aspekt - Flow nie bawi się w weterynarza w przeciwieństwie do Majki i nie ruszała opatrunku. Szczerze? Każdego kto wyrzuca rozbite butelki czy szkło w wysoką trawę osobiście bym tą butelką obrzezała... Tydzień temu w poniedziałek znajomej się wyrwało przypadkowo w rozmowie, że rozbiła i wyrzuciła butelkę w trawę na wale (nie tam gdzie moja Flowka się rozcięła) i dostała taką zjebę, ze chyba następnym razem się zastanowi zanim zrobi ponownie coś takiego.
Ha! Żeby tego było mało... 2 dni temu (tj. sobota) wieczorem Majkelek zaczął się krztusić po jedzeniu.. no łapczywie jadła więc mogło się zdarzyć... W niedzielę zdarzało jej się co jakiś czas kasłać, no ale próbowałam pierwszy raz od dawna nie wpadać w panikę i nie lecieć do weta z byle błahostką, wieczorem kasłanie było częstsze więc postanowiłam następnego dnia po szkole iść do weta na kontrole. Dzisiaj rano przed wyjściem do szkoły Majkel zaczął tak kasłać, że nie było na co czekać, zamiast do szkoły to smycz w rękę i do weta! Jak się okazało, dziewuszka ma powiększone węzły chłonne, podrażnione gardziołko. Dostała zastrzyki przeciwzapalne i jeśli jej stan nie polepszy się to od jutra będziemy przyjmować antybiotyk.
Ach te moje dziewuszki... Wieczne atrakcje jeśli chodzi o zdrowie, rozważam zamieszkanie w gabinecie weterynaryjnym! Mam nadzieję, że pochorują przed sezonem, a już w czasie będą zdrowe i będę mogła z nimi pojeździć tu i ówdzie choćby na socjal. Przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem, że Flowek mimo iż ponad tydzień jest uziemiona nie roznosi domu... a ponoć.. okej, nie ważne ;) Przez ostatnie wydarzenia coraz bardziej kusi mnie by napisać co sądzę o bazarkach...

4 komentarze:

  1. Jejku Ty to rzeczywiście masz pecha :_:
    Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam by następne miesiące były znaczniej mniej pechowe niż wcześniejsze ! I zdrówka dla panienek! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, ale seria pechowa no :/ Proponuję zostać weterynarzem! :) Wtedy sobie pobadasz i wyleczysz nie wychodząc z domu ! :)

    OdpowiedzUsuń